Opisywana sytuacja miała miejsce w sierpniu 2020 roku, kiedy szukałem małego miejskiego samochodu. Wybór padł na Volkswagena Polo 5 generacji. Samochód miał być 4 – 5 letni i najlepiej z silnikiem 1.0 MPI, bezawaryjną wolnossącą jednostką – idealną wręcz do miasta.
Na początku postanowiłem szukać Polo głównie od osób prywatnych. Bardzo niewiele w tamtym czasie, myślę, że obecnie również takich jest w ogłoszeniach. Nawet jeżeli na pierwszy rzut oka wygląda, że ktoś prywatnie sprzedaje, to na miejscu okazuje się, że jest inaczej.
Kilkutygodniowe poszukiwania nie przyniosły żadnego rezultatu. W 90% przypadków już w trakcie rozmowy ze sprzedającym wychodziły różne kwestie, które eliminowały w moich oczach dany samochód. Co prawda niechętnie, ale większość przyznawała się półsłówkami do przycierki, malowania kilku elementów. Jeden sprzedający powiadomił mnie, że skrzynia biegów i przekładnia była wymieniana. Oczywiście, to dobrze, bo od razu wiedziałem, na czym stoję i z jakim samochodem potencjalnie mam do czynienia. Nie traciłem swojego czasu na dojazdy i oglądanie egzemplarzy, których i tak bym nie kupił.
Kolejną rzeczą, jaką zauważyłem podczas poszukiwania Polo, było to, że wiele egzemplarzy pochodziła z wypożyczalni. W pierwszych słowach zawsze pytałem się sprzedającego o to kto był poprzednim właścicielem. Większość przyznawała, że wypożyczalnia, inni upierali się, że nie wypożyczalnia lub, że nie wiedzą. Nie ustępowałem, i dopytywałem w takim razie, jaka firma była właścicielem – w końcu podawali nazwę firmy. Praktycznie zawsze była to wypożyczalnia samochodów.
W jednym przypadku sprzedający zapierał się, że samochód nie jest z wypożyczalni. Z tego względu, że znajdował się on blisko mnie, pojechałem go obejrzeć. Już na pierwszy rzut oka wydawał się mocno zniszczony. Białe Polo miało 4 lata, ale niestety wyglądało gorzej niż 14-letnie. Poprosiłem zatem sprzedającego o dokumenty. Zgadnijcie kto, był wpisany w dowodzie rejestracyjnym? Wypożyczalnia samochodów znajdująca się przy lotnisku. Kiedy zapytałem, dlaczego przez telefon mnie Pan oszukał, zostałem wyproszony z posesji…
Po tym incydencie oglądałem jeszcze może 2 lub 3 samochody, ale nie spełniły moich oczekiwań. Okazało się, że kilkuletniego Polo praktycznie nikt z osób prywatnie jeżdżących samochodem nie sprzedaje. Przynajmniej w promieniu 300 km od mojego miejsca zamieszkania. Było kilka samochodów znacznie dalej, ale nie miałem ochoty przejeżdżać całego kraju w poszukiwaniach.
Niejako kolejnym etapem poszukiwań były Autoryzowane Salony sprzedające auta używane oraz salony samochodów używanych. Niestety i w tym przypadku nie było tak kolorowo. Ogromna większość samochodów miała dosyć obszerne naprawy blacharskie i lakiernicze. Na szczęście w każdym przypadku od razu otrzymywałem informację o stanie samochodu. Co było naprawiane, malowane i w jakim jest stanie samochód. Znaczna większość firm miała również przygotowane raporty zawierające stan powłoki lakierniczej, opon, szyb itp. Było kilka egzemplarzy, które z dużym prawdopodobieństwem bym kupił, ale spóźniłem się.
Pewnego dnia na Otomoto pojawiło się grafitowe Polo z silnikiem 1.0 MPI, pierwsza rejestracja 10.2015 rok z przebiegiem 32 000 km. Konfiguracja idealna, ponieważ miało jedyny odpowiedni kolor. Bo nie wiem, czy wspominałem, że ten samochód miał być dla żony, zatem kolor jest kwestią najważniejszą. Wszystko wyglądało dobrze, nawet po rozmowie ze sprzedającym nic nie wskazywało, że coś jest z samochodem nie tak. Byłem jednak od początku sceptycznie nastawiony do tego auta, bo zostało sprowadzone z Belgii.
Kolor jednak zwyciężył, dlatego wsiadłem w samochód i pojechałem dokładnie obejrzeć grafitowe Polo. Miałem cały czas z tyłu głowy, że jest to auto sprowadzone i z bardzo małym, podejrzanie niskim przebiegiem. Na miejscu sprzedający był równie sympatyczny jak przez telefon. Nie przeszkadzał w oględzinach, jak to czasem bywa. Przygotował wszystkie dokumenty, każdą kwestię i moje pytanie wyjaśniał bez kręcenia, przynajmniej tego na początku nie zauważyłem.
Cały samochód dokładnie pomierzyłem czujnikiem lakieru. Wszystkie szyby były z roku produkcji samochodu i opony również. Jak się później okazało, nawet przednie reflektory miały datę produkcji zgodną z produkcją samochodu. Nie znalazłem nic, co by mnie zaniepokoiło. Na szczęście cały czas miałem jakieś przeczucie, że coś musi być nie tak z tym autem – było wręcz za dobre.
Po jeździe próbnej, która przebiegła znakomicie postanowiłem jeszcze na miejscu zweryfikować samochód po VIN-ie w serwisie internetowym, który takie usługi oferuje. Za kilkadziesiąt złotych można sprawdzić całą historię samochodu, często ze zdjęciami. Raport, który otrzymałem, nie wykazał żadnej historii powypadkowej. Przebieg również się zgadzał. Skoro wszystko wygląda ok, zdecydowałem, że kupuję samochód.
Ze sprzedającym dogadaliśmy się, że na następny dzień przywiezie mi samochód na lawecie do domu. Dodatkowo nie chciał żadnej zaliczki, co jeszcze bardziej mi utrwaliło, że trafiłem na uczciwą osobę.
Następnego dnia rano, kiedy grafitowe Polo miało trafić w moje ręce, coś mnie tknęło i wykupiłem jeszcze jeden raport historii samochodu, tym razem w Autobaza.pl. W momencie kiedy otworzyłem raport, wiedziałem, że Autobaza.pl uratowała mnie przed zakupem całkowicie powypadkowego samochodu od oszusta. Miałem wielkie szczęście, że trafiłem na ten portal, gdzie raport zawierał zdjęcia samochodu z aukcji w Belgii. Historia pojazdu okazała się powypadkowa. Zresztą zobaczcie poniżej zdjęcia, które otrzymałem w raporcie.
Polo na aukcji w Polsce:
Polo w Belgii:
Co prawda samochód nie był doszczętnie zniszczony, ale obydwie przednie poduszki były wystrzelone. W konsekwencji na szczęście dzięki raportowi historii pojazdu z Autobaza.pl nie kupiłem tego samochodu, bo głównym założeniem przed poszukiwaniami było to, że auto ma być całkowicie bezwypadkowe.
To pokazuje, tylko jak bardzo trzeba uważać przy zakupie używanego samochodu. Człowiek sprzedający owe Polo, postarał się na tyle, że nawet przednie lampy były wyprodukowane przed 10.2015 roku. Cały przód był poskładany na tyle dobrze i starannie, że nie poznałem tego. Dodatkowo maska i błotniki wykazywały fabryczną grubość lakieru.
Kolejnych kilka samochodów sprawdzałem już tylko w Autoabaza.pl i ten, który w końcu kupiłem również. Jednak nie miał on żadnej niepokojącej historii z przeszłości.
W przypadku raportu z Autobaza.pl bardzo dobrą opcją jest to, że po wpisaniu VIN-u, ale przed zakupem widzicie, co otrzymacie w raporcie końcowym. Czy będą zdjęcia, historia przebiegu oraz czy są jakieś zdarzenia np. wypadkowe. Co do samego portalu Autobaza, warto wspomnieć, że jest on na Polskim rynku ponad 20 lat, co czyni go jednym z najdłużej działających serwisów oferujących sprawdzanie historii pojazdu po VIN.
Tak oto Autobaza uratowała mnie przed kupnem powypadkowego samochodu.
Artykuł powstał przy współpracy z serwisem Autobaza.pl | Historia zawarta w tekście jest prawdziwa i faktycznie się wydarzyła.
Artykuł sponsorowany
1 comment
wow super wpis